Czwartek, 03 Września, 2015 | Dzisiejsze wydanie | 24°C |
────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────

─────────────────────────
────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────

CHARLIE, CHARLIE

────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────────── 
By BENIAMIN URICH  |   FEB. 16, 2015

Kilka dni temu na blogach i portalach społecznościowych zawrzało. Echa burzliwej dyskusji pojawiły się w wieczornych wiadomościach oraz porannych gazetach. Przed południem internet powielał cytaty z radiowego wywiadu z profesor socjologii Janice Fairbanks. W okolicach siedemnastej, gdy większość Państwa mogła wreszcie złapać oddech po pracy, dyskusja toczyła się już wyłącznie na temat przemocy w mediach i zdaje się, że przed końcem tygodnia odbędzie się jakaś demonstracja w tej sprawie. Tak, jak zapewne wielu z Państwa, sam również straciłem wątek.
Zrządzeniem losu znalazłem jednak w skrzynce mailowej wpis, od którego zaczął się medialny szum, a o którym dwanaście godzin później nikt nie pamiętał. Autor postawił tam prostą tezę: pokazywanie w mediach postaci takich, jak Thor i Iron Man w niedalekiej przyszłości zaowocuje falą samobójstw wśród dzieci.
Intryguje mnie nienawiść, jaka wyzierała z tego tekstu. Ktoś (autor podpisał się jedynie pseudonimem) poświęcił dużo czasu, żeby znaleźć przypadki samobójstw, w których aktach pojawia się wzmianka o Avengers albo X-Men. Wykonał ogrom pracy i w rezultacie przedstawił czytelnikom dwadzieścia jeden przypadków z ostatnich jedenastu lat, mocno zaznaczywszy przy tym, że kolejne samobójstwa dokonywane są w coraz krótszych interwałach. Z niemal dziennikarską dokładnością zebrał listę cytatów z prac popularnonaukowych, w których eksperci wskazywali na zdecydowanie niemoralne pobudki, okoliczności, skutki lub intencje postępowania Avengers.
Kiedy myślę o tym ponurym frustracie, który nocami wypisuje oskarżenia pod adresem innych ludzi, przypomniał mi się (i nie wiem dlaczego) Charles Starkweather. Młodzieniec, który mając dziewiętnaście lat przejechał ze swoją narzeczoną przez Nebraskę, zabijając bez powodu jedenaście osób. Sam Starkweather nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego zabijał. Wpadł w ręce policji, bo postrzelony podczas ucieczki bał się, że umrze z wykrwawienia. Nie mylił się. Umarł, tyle że na krześle elektrycznym.
Charlie Starkweather często określany jest mianem „seryjnego mordercy”. Nie jest to prawda. Nie miał modus operandi. Nie planował, nie zbierał trofeów. Zabijał przypadkiem i było w tym tyle namysłu, co u wściekłego psa. Co jeszcze? Ważny szczegół. Starkweather był wielkim fanem Jamesa Deana. Ubierał się jak legendarny gwiazdor, poruszał się jak on, nawet próbował mówić tak samo.
W jednym muszę zgodzić się z autorem wzmiankowanego już artykułu. Boimy się zbrodni i próbujemy ja zrozumieć, żeby nie powtórzyła się w przyszłości. Jak wiemy, nieskutecznie.
Nie mamy podstaw, by wiązać Jamesa Deana z morderstwami Starkweathera, choć psychologowie wciąż szukają sposobu, by połączyć to, jak czego słuchamy/czytamy/oglądamy z tym, jak postępujemy. Równie dobrze moglibyśmy sądzić, że sąsiad skoczył z dachu, bo zobaczył sikorkę i chciał jak ona polecieć.
Niektórych rzeczy nie jesteśmy w stanie wyjaśnić, nie szukajmy więc wyjaśnienia na siłę. Przyznam, że podczas czytania artykułu o szkodliwości oglądania Iron Mana, przeszedł mnie dreszcz. Nie dlatego, że wystraszyłem się o życie siostrzeńców. Przeraził mnie fakt, że siedmioletni chłopiec z Michigan miał skądś żyletki. Podobnie czuję się nieswojo na myśl o dziwnym panu, któremu przeszkadzają ludzie w mediach.
Ciekawe, kiedy zaczną mu przeszkadzać ludzie za ścianą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz